poniedziałek, 16 czerwca 2025

Moja Walka z Kurzajką: Wymrażanie Ciekłym Azotem Krok po Kroku

 



Moja historia z kurzajką na palcu toczyła się przez wiele lat. Trochę był to wynik mojego zaniedbania, przyzwyczajenia, sama nie wiem. Kurzaja zrobiła mi się na środkowym palcu prawej dłoni, od jej strony wewnętrznej. Miałam już przygody z kurzajkami na stopach u siebie i dzieci więc standardowo smarowałam je specjalnym płynem i po paru tygodniach schodziły. 

Niestety kurzajka na palcu była w tak niefortunnym miejscu, że musiałam tego palca często używać wiadomo jak to ręki. Smarowałam więc ją nieregularnie, niby cośtam schodziło ale za jakiś czas wracało. Bardzo mnie to irytowało załaszcza kiedy ktoś zapytał co takiego mam na palcu. 

W końcu zebrałam się i poszłam do dermatologa i historia ta sama smarowanie, odpadanie kurzajki i odrastanie. To było męczące i sam temat już mnie denerwował. 

Ostatecznie podczas kolejnej wizyty u dermatologa podjęłam decyzję, że wymrażamy kurzajkę ciekłym azotem. Tak zwana krioterapia była zabiegiem, którego bardzo się bałam bo wszyscy mówili, że przyjemne to nie jest, wręcz boli. Postanowiłam to zrobić bo ile można borykać się z kurzajką. Sam zabieg trwał kilka minut, najbardziej przestraszyła mnie wielka butla ciekłego azotu wielkości prawie mojej osoby. Natomiast odwróciłam głowę i nie patrzyłam. Pan doktor wiem, że kilka razy ten ciekły azot nanosił na mój palec a raczej na patyczek i potem na mój pale. Czułam zimno i pieczenie a po całym zabiegu czułam jakby palec był bardzo gorący, rozpalony, mimo, że przecież był mrożony chwilę wcześniej. Wyglądało to dość masakrycznie, jak wybuch wulkany dosłownie na palcu. Skóra miała taką wielką dziurę i fałby które się wokół niej ułożyły. Natomiast po chwili nie bolało aż tak bardzo, czułam jedynie takie pulsowanie. 

Przez kilka dni musłama na palec uważać żeby go nie brudzić, nie moczyć, stosować odkażający środek itd. Było to dość trudne bo przecież pracuję na komputerze. Wbrew pozorom jeden "wyłączony" z pracy palec bardzo daje się we znaki. On też miał kurzajkę w miejscu zgięcia więc nie zginał się praktycznie tak jak powinien, bardziej chyba ze strachu żeby rana się w miarę goiła. Na drugi dzień zrobił mi się na palcu mały bąbel wypełniony wodą, stawał się coraz większy i bolący. Przebiłam go delikatnie - tak jak kazał Pan doktor sterylną specjalnie kupioną igłą. Potem obmywałam go z tego płynu wyciekającego. Oczywiście igiełka była maleńka i trochę to trwało. Robiłam tak dobrych kilka razy kilka dni z rzędu bo ciągle się zbierał nowy bąbel. Cały czas nosiłam też luźny plaster żeby w razie czego nie dotknąć czegoś przypadkowo. Następnie ta skóra po bąblu zaczęła pomału odpadać, też trzeba było na to uważać. Wiadomo to była spora rana i musiała mieć czas na wyleczenie. Zaczął się też robić strupek, który był bardzo głęboki i twardy, wiadomo, że była to głęboka rana. Zajęło to kilka tygodni ale zdecydowanie było warto. 

Lekarz mówił mi, że czasami organizm przyzwyczaja się do danej korzajki jakby o niej zapominał. Natomiast jak nagle powstaje duża rana to wtedy organizm musi działać szybko i skutecznie i całe swoje siły kieruje wa dane konkretne miejsce, które wymaga natychmiastowej pomocy. Ma to w sumie sens. Czy poszłabym ponownie na ten zabieg? Zdecydowanie tak, nie ma co się męczyć z kurzajkami, szkoda życia. Lepiej iść zrobić wymrażanie i po paru tygodniach mieć święty spokój. Oczywiście jedna skóra regeneruje się szybciej inna wolniej, ale spokojnie nie ma się czego bać, jest to znośny zabieg, który trwa parę minut. 

Zdjęcie obrazuje już końcowy strupek, który zaczął się tworzyć w celu wygojenia. 


wtorek, 10 czerwca 2025

Moje Kosmetyczne Denko Maja: Co Zużyłam i Czy Warto?


Głównym celem "Projektu Denko" jest zużycie do samego końca (czyli "denka") nagromadzonych kosmetyków, zanim kupi się nowe. Zazwyczaj osoby biorące udział w projekcie wybierają określoną pulę produktów (np. na dany miesiąc lub kwartał) i skupiają się na ich systematycznym używaniu, aż do zużycia ostatniej kropli.

Lubię ten projekt od lat dlatego postanowiłam od czasu do czasu wrzucać go na bloga. 

1. Pianki bath & body works - do mycia rąk - uwielbiam za piękne niepowtarzalne zapachy, ładne opakowania. Moje dzieci ich chętnie używają. Zdecydowanie najlepsze nasze mydła. Kupuję tylko na promocjach.
e
2. Odżywka syoss o dziwo była bardzo dobra - dobrze ujarzmiała włosy, sprawiała, że się nie puszą, ale musiałam uważać z ilością żeby nie nałożyć za dużo. Pozytywne zaskoczenie dla mnie.  

3. Pianka do mycia ciała i włosów Sylveco - również świetnie się u nas sprawdziła

4. YUMI krem pod oczy tak mi podrażnił skórę, że musiałam go szybko zmywać bo skóra mnie piekła jak oparzona

5. Sól do kąpieli z guaraną - była dosłownie mega żółta i tak samo żółtą zostawiała wodę w wannie. Ogólnie spoko ale nie mam pojęcia skąd ją mieliśmy. 

6. Prebiotyczny żel do mycia twarzy Vianek - był ok może kiedyś kupię ponownie

Reszta produktów bardzo fajna - nasze ulubione pasty do zębów.

O kremie Yves rocher nic nie napiszę bo zużyłam go do ciała z racji terminu. 

Zbił mi się też podkład przy samym końcu używania szklane opakowanie upadło i koniec. Używałam go przez dobrych kilka tygodni i teraz nie pamiętam jego nazwy, może sobie przypomne to dopiszę :)

Jaktam wasze zużycia?

 

Szablon: Panna VEJJS, Wsparcie techniczne: weblove.pl